Każdego roku, w połowie maja, wielu ogrodników, rolników i miłośników przyrody z niepokojem spogląda na prognozy pogody. To czas, gdy w polskiej tradycji mówi się o „zimnych ogrodnikach” i „zimnej Zośce” – zjawisku, które mimo cieplejszych dni potrafi przynieść nagły powiew chłodu, a nawet przymrozki.
Zimni ogrodnicy to trzej święci, których wspomnienie w kalendarzu liturgicznym przypada na 12 (św. Pankracy), 13 (św. Serwacy) i 14 maja (św. Bonifacy). Dzień po nich, 15 maja, przypada wspomnienie świętej Zofii.
Według ludowych wierzeń, w tych dniach przychodzi nagłe załamanie pogody, przynosząc chłodny front i ryzyko przymrozków, które mogą zaszkodzić młodym roślinom posadzonym zbyt wcześnie.
Po 15 maja pogoda zazwyczaj się stabilizuje i można bezpiecznie przystępować do sadzenia bardziej wrażliwych roślin, takich jak pomidory, ogórki czy dynie.
Chociaż tradycja ludowa przypisuje to zjawisko konkretnym świętym, z punktu widzenia meteorologii majowe ochłodzenie rzeczywiście występuje dość regularnie – choć nie co roku z tą samą siłą.
Współczesna technika uprawy i prognozy pogody dają większe możliwości przewidywania warunków, ale tradycyjna mądrość ludowa wciąż ma swoje miejsce – szczególnie gdy natura potrafi zaskoczyć.
Zimni ogrodnicy i zimna Zośka to nie tylko ciekawostka z kalendarza, ale także ważne ostrzeżenie dla ogrodników. Choć klimat się zmienia, a średnie temperatury rosną, majowe ochłodzenia wciąż się zdarzają. Warto więc – z szacunku do tradycji i w trosce o ogród – poczekać do 15 maja, zanim powierzymy nasze rośliny kaprysom wiosennej pogody.